Roooaaaarrr... Tokio będzie mooojeeee....
Tudu tum tudu tum...
W tym tygodniu przed obiektyw wjeżdżają Potwory w Tokio!
Ostrożnie otwierając pudełko – aby potwory nie rozbiegły
się i nie zaczęły demolować mieszkania
(wystarczy 10-cio latek i husky) – a w środku całkiem fajna zawartość :)
Zdejmując wieko ukazuje się nam instrukcja. Baaardzo
krótka instrukcja. Co nie znaczy, że beznadziejna!
Pod instrukcją mamy taką oto malutką planszę. Wystarczy na
pole bitwy, większa nie jest w zupełności potrzebna.
A pod instrukcją i planszą kryje się cała czadowa zawartość.
Aż 6 "kart potworów" gdzie zaznaczamy swoje punkty
i ilość życia jakie nam pozostało.
Do
każdej karty potwora mamy jej odpowiednik jako figurkę <3
Trochę tyci zielonych sześcianów za które możemy
kupować karty.
Więcej żetonów - te akurat dostajemy, jak kupimy konkretną kartę.
Wielkie kości. Czarne używamy podczas rozgrywki, zielone
dzięki kartom.
Wspomniane wcześniej kilkakrotnie karty. Całkiem ich
sporo. Kupiłam je zakoszulkowane, ale nie są jakieś liche. Chwile wytrzymają bez zabezpieczeń xD
A przyznaję że są świetne grafiki na nich - nieprawdaż?
I tak oto się prezentuje cała zawartość :)
Wcale nie takie straszne te potwory :) chociaż tłuką
się straszelnie między sobą .
No i to by było na tyle - zapraszam do kolejnego unboxingu
za tydzień oraz do komentowania i zostawiania łapek w górę jeśli się Wam
podobało :)
Barbara "Basik" Płaza
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz